wtorek, 10 maja 2011

Puder got2b POWEDER'ful kontra metr bieżący włosów

Zazwyczaj nie stylizuję jakoś specjalnie włosów, są długie, ciężkie i szkoda mi zachodu dla chwilowego efektu. Związuję, zaplatam lub upinam, a potem to one już żyją własnym życiem. Efekt zależy od tego co akurat robię i jak duży wieje wiatr ;) 

Nałogowo czytam ostatnią setkę KWC w poszukiwaniu jakiegoś cud-kosmetyku (z różnych kategorii), którego pewnie jeszcze nie wynaleziono :D. Gdy więc zobaczyłam wielogwiazdkowe recenzje pudru got2b pojawiające się jedna po drugiej, nie dałam rady mu się oprzeć. Na moją obronę przemawia to, że wszystkie niepasujące mi kosmetyki do włosów zużywa mój TŻ, więc w razie czego nic się nie zmarnuje :)

(Każde zdjęcie powiększy się po kliknięciu) 


Ładna pani prezentuje czary-mary :D, niżej skład.



Jak widać kartonik trochę oszukuje, 
pojemnik nie jest taki wysoki na jakiego wyglądał 
(9 cm, puder kończy się na 6 cm).
(Nie rozumiem takiego marnotrawstwa papieru i przewożenia powietrza, 
spokojnie zmieściłyby się tam dwa takie pudry)



Radzę zakleić część dziurek, można niechcący "przesolić" włosy.

 


Puder po roztarciu na ręce tworzy tępą, matową powłokę.


Produkt na pewno ciekawy. Półki w sklepach uginają się od różnych pianek, lakierów, żeli, past, kremów modelujących. Wymyślili puder :D w małym, poręcznym opakowaniu - to na pewno plus. Minusem może być tępa powłoka w jaką puder zmienia się w kontakcie z włosami lub dłońmi.

Ta właśnie powłoka najbardziej przeszkadzała mojemu TŻtowi, na którym przeprowadzałam pierwsze testy. Ma on proste, sztywne włosy, za które da się swobodnie złapać, choć kucyka nie zrobimy :P Na początku nie za bardzo wiedziałam w jaki sposób zaaplikować puder. Producent radzi, aby "posolić" włosy u nasady, według mnie aby móc zrobić to bez obaw dziurki musiałyby być mniejsze i inaczej ułożone

Zastosowałam więc drugi ze sposobów podanych z tyłu opakowania. Nasypałam puder na dłoń i roztarłam, puder zaczął szybko znikać, więc prędko wtarłam go we włosy mojego TŻta doświadczalnego :D Jego włosy zrobiły się lekko sztywne, uniosły się, z łatwością można był zrobić "szopę" (efekt, który uzyskuje podczas szybkiej jazdy jakimkolwiek wehikułem bez dachu :D).

Wystarczyło teraz tylko ułożyć włosy. I wiecie co? Trzymało się. Nie wiem jak ten puder to zrobił, ale naprawdę niewielka jego ilość (w porównaniu z porcją pasty, która TŻ zwykle aplikuje) uniosła jego włosy. Nie wiem niestety czy puder utrzymałby taki stan rzeczy przez cały dzień, ponieważ test przeprowadzałam wieczorem i niebawem obiekt badawczy zanurzył się cały we wodzie :D. Nie użył go ponownie, ale wydaje mi się, że nie chciało mu się po prostu z tym bawić w czasie porannego rozgardiaszu. 

Kiedy już wiedziałam, że produkt nie skalpuje :D przeprowadziłam test na sobie. Najpierw zastosowałam metodę wcierania dłońmi. Wcierałam, ugniatałam, z głową w górze, z głową w dole. Potem nasypałam produkt u nasady. I niestety za każdym razem efekt był niewielki. Mniej więcej podobny mam po suszeniu włosów suszarką w pozycji, w której moje włosy zamiatają podłogę ;) Owszem, coś tam się uniosło, jednak niebawem opadło pod ciężarem włosów

Moją ocena byłoby więc ok 4/10 Zdaję sobie jednak sprawę, że nie jest to produkt stworzony z myślą o włosach długości 100 cm, grubości kucyka ok 9 cm (może ktoś zna jakiś wzór na ciężar włosów :P). Wydaje mi się, że przy krótszych włosach puder się sprawdzi. Sama noszę się z zamiarem przycięcia włosów, wtedy pewnie powtórzę testy i mam nadzieje, rezultaty będą lepsze.

Uśredniona ocena to 7/10. Postaram się zasugerować ;) mojemu TŻtowi dokładniejsze testy, głównie pod kątem trwałości efektu. Jeśli zaobserwujemy jakieś niewiarygodne czary-mary, opublikuję post z materiałem dowodowym w postaci zdjęć :)


Atqa zajrzała głębiej w skład pudru i zauważyła, że skład Powder'ful jest identyczny do składu jego droższego kuzyna z serii profesjonalnej Schwarzkopf Osis+

Nosek odkryła natomiast, że składy Powder'ful i jego "męskiego" matującego brata rożnią się jedynie kolejnościa niektórych składników




Firma: Schwarzkopf


Pojemność: 10 g
Cena: 18,99 zł
Dostępność: np. Rossmann

Gratuluję wszystkim, którzy dotrwali do końca tego "eseju" ;) 
Jakiś słowotok mnie napadł. 

Jutro starając się użyć mniejszej ilości słów ;), opowiem Wam czy szczotka Tangle Teezer poradziła sobie z moimi wiecznie plączącymi się włosami.

poniedziałek, 9 maja 2011

Bo po to są turbany, aby zimna woda nie kapała po plecach :)

Wczoraj Urban Warrior pisała o Turbie Twist, który kupiła w USA. Używam podobnego ręcznika od dawna i myślałam, że wszyscy zainteresowani mają już takie magiczne turbany :) (Z drugiej strony, ja ciągle dowiaduję się wielu ciekawych i nowych dla mnie rzeczy z Waszych blogów.)

W komentarzach pod postem Urban Warrior pojawiło się kilka pytań dotyczących ręczniczków, postanowiłam więc przedstawić Wam tych trzech muszkieterów, którzy nie bez trudu (mam długie i grube włosy) pomagają mi we wstępnym suszeniu moich włosów. Niebieski zakupiłam na allegro, przy okazji innych zakupów (syndrom: "zobaczę co jeszcze ciekawego ma ten sprzedający, przesyłka rozłoży się na więcej produktów i będzie taniej" taaa :D). Pozostałe dwa znalazłam w Drogerii Natura i te wydają mi się odrobinę porządniejsze. Na allegro zapłaciłam ok. 7 zł, w Naturze ok 10 zł.

Ręczniki wykonane są z mikrofibry, pochłaniają wilgoć, są dużo lżejsze od normalnego ręcznika i bardzo dobrze trzymają się głowy. Można spokojnie pochylać głowę smarując nogi balsamem po kąpieli bez obawy, że ręcznik się rozplącze.

Ubolewam jedynie nad jednym: ręcznik jest w uniwersalnym rozmiarze i moje długie włosy się do niego po prostu nie mieszczą. Ręczniczek ma 62 cm, a moje włosy około 100 cm. Ale składam włosy na pół i jakoś sobie radzę ;)

I tak jest to dla mnie najlepsze rozwiązanie, ponieważ zwykły ręcznik, w którym moje włosy mieściły się w całości był tak duży i ciężki, że ledwo utrzymywałam głowę w pionie :D





W opakowaniu wygląda tak: 
(na zdjęciu kolor, którego jeszcze nie widziałam, taki jakby miętuskowy :) 
ale musicie mi uwierzyć na słowo, bo zdjęcie robione telefUnem :D)


Wiszą sobie (między rękawicami w kropki a myjkami):


Wymiary ręczniczka:


Prezentacja z profesjonalnym modelem :) 
(profesjonalna modelka, stwierdziła, że skoro nareszcie wyszło słońce, 
rezygnuje z sesji i po kociemu będzie się wygrzewać na balkonie)
Pan Miś wygląda na zadowolonego :)


 A modelka gwiżdże na wszystko. Bo SŁOŃCE!:


Inne włosowe posty:




niedziela, 8 maja 2011

Zmywamy się cz.1

Podtytuł tego posta mógłby brzmieć: "Wymęczone płyny micelarne."


Pierwszy z nich kupiłam przez pomyłkę. 
Chciałam Miraculum Pure Pleasure - Płyn do demakijażu oczu, a kupiłam Miraculum Pure Pleasure - Płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu. Nie wiem jak to się mogło stać, tym bardziej, że dzieli je 75 ml. Już po pierwszych testach wskoczył na pierwsze miejsce płynów "do wykończenia" (zawsze zaczynam od gorszego, kończę najlepszym, kanapki też :D). 



Przód opakowania rzecze:

"Miraculum PURE PLEASURE płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu.

Ekstrat z róży, d-panthenol, alantoina. Oczyszcza, odświeża, tonizuje.
CERA WRAŻLIWA Opracowano pod kontrolą okulistyczną."

Moris rzecze: Ha ha ha, że tak powiem. Nie mam szczególnie wrażliwej cery ani oczu, a przynajmniej tak mi się wydawało. Skończyło się na tym, że podejrzewam ten płyn (na spółkę z innym) o uczulenie. Najbardziej podrażnił mi moje niewrażliwe zwykle oczy inny płyn (bardzo zachwalany), ale jak dla mnie nawet lekkie podrażnienie oczu dyskwalifikuje ten płyn, bez względu na to czy koi moje policzki czy nie. Nie mam zamiaru używać dwóch osobnych preparatów, do czego byłam zmuszona aby wykończyć to cudo. Niewątpliwym plusem jest opakowanie, pompki są zawsze mile przeze mnie widziane (teraz zamieszkała w opakowaniu oliwka do ciała :)). 

Podsumowując: zmywanie twarzy (podkład, puder) w porządku, zmywanie oczu (tusz niewodoodporny, kredka, cień) kiepskawo + niestety podrażnienie. Dla ciekawskich tył opakowania wraz ze składem (powiększy się po kliknięciu na zdjęcie).

+ opakowanie
+ brak zapachu
+ przyzwoite usuwanie makijażu
+ produkt polski

---- podrażnienie oczu

Na pewno nie była to czysta przyjemność...

Moja ocena: 3/10

Firma: Miraculum 
Pojemność: 200 ml
Cena: 27 zł
Dostepność: m.in. Drogerie Natura




Drugi płyn na całe szczęście dostałam. SVR Provegol - Woda do demakijażu skóry wrażliwej to płyn do demakijażu, którego używam (zużywam) aktualnie. 




Przód opakowania gada po francusku, niestety moja znajomość tego języka wygląda mniej więcej tak:


Pozwolicie więc, że nie będę cytować. 

Tył również w przeważającej części mówi po francusku (ale też po angielsku, holendersku, polsku i włosku). 

PL "WODA DO DEMAKIJAŻU Woda do demakijażu, delikatnie i dokładnie oczyszcza skórę wrażliwą. Twarz oczy i wargi. Przemyć wacikiem, nie spłukiwać." 

Tyle. Nie ma co, tłumacz się nie wysilił, a szkoda, bo ja lubię poczytać w łazience. Co ciekawe w wersji F i I dopatrzyłam się wyrazu waterproof. Jest to dla mnie jeden z żartów tego płynu. Ale od początku.  

Żarcik numer 1 to: nie spłukiwać. No niestety, ja nie daję rady nie umyć twarzy po użyciu tego preparatu, krótko mówiąc: lepiszcze. 

Żart numer 2 to waterproof. A 'dzie tam! Ma problemy ze sprawnym zmyciem tuszu, a gdy ostatnio użyłam żelowego eyelinera Essence, pięknie się wszystko rozmazało.

ŻARCIOR numer 3: zapach. Nie znam się na składach, więc nie wiem czy to składniki nadają płynowi ten aromat, czy też PARFUM podany w składzie. Ktoś na KWC napisał, że to zapach świeżego sok z marchewki. Hmm... dla mnie nie. Inna osoba napisała, że to woda kolońska i z tym się zgodę w 100%. Po pierwszym niuchu, jedyne co przyszło mi do głowy to: Malizia. Identyko. Za każdym razem, gdy mam zamiar użyć tego płynu dygoczę lekko we środku, że przykładam do oka wacik nasączony Malizią :D 

Pomijając te trzy żarty płyn jest mooocno średni, żeby nie powiedzieć kiepski i niestety nawet wydajny. Zostałam uszczęśliwiona butlą 500 ml i obawiam się, że zostanie ze mną przez całe wakacje. Mam go od ponad półtora miesiąca. A wierzcie mi, nie oszczędzam.

+ cośtam zmywa

- kiepsko zmywa
- lepi się
--- ZAPACH
moja ocena 2/10

Pojemność: 250 ml, 500 ml
Cena: ok 37 zł, ok 55 zł
Dostępność: apteka

środa, 4 maja 2011

Essence katalogi z nowościami 2011

 Zapraszam do obejrzenia katalogów z nowościami firmy Essence :)
 (kliknij na zdjęcie, aby je powiększyć)

 


















































Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...